Rozdział 2.

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
Alyssa's POV:
- Ryan! - krzyknęłam wchodząc do warsztatu samochodowego. Spod auta wystawały czerwone spodnie i czarne adidasy, których białe podeszwy były brudne najprawdopodobniej od smoły. Wysunął się spod pojazdu i z uśmiechem spojrzał na mnie.
- Co jest? - wstał z miejsca zarzucając sobie na ramię szmatkę do wycierania twarzy.
- Jesteś brudny. - przejechałam palcem po swoim nosie, by pokazać mu, gdzie powinien się wytrzeć i zaśmiałam się. Wyminęłam go i spojrzałam na samochód, który był przez niego reperowany. - To moje cudo?
- Nie. - podrapał się po tyle głowy marszcząc czoło i spojrzał na mnie. - To Justina.
Zaniemówiłam. Potrząsnęłam głową, żeby przetworzyć to, co właśnie powiedział mi Ryan. Justina. Justina? Jakiego do jasnej cholery Justina? Przez głowę przebiegł mi tylko Bieber, ale wątpiłam w to, że chciałby się ścigać. Wielka gwiazdka muzyki? Nie sądzę.
- Jakiego Justina? Ktoś nowy tutaj będzie?
- Nie taki nowy, ścigał się już kiedyś. - tu się zatrzymał.
- Kiedyś? Czyli co? Teraz chce wrócić?
- Nie dobra, nieważne. Wybacz Alyssa, ale muszę się zabrać do roboty. Chciałem to dzisiaj skończyć. - podszedł bliżej samochodu i kucając przy nim odwrócił się do mnie. -  Widzimy się na imprezie?
- Tak. - pokiwałam głową i wyszłam z garażu.
Po pierwsze - nie mieściło mi się w głowie, że Ryan reperował samochód dla kogoś innego, oprócz mnie. Można było powiedzieć, że jeżeli chodzi o samochody do wyścigów, jest moim mechanikiem i niczyim innym. To chyba było jasne dla każdego, oprócz Pana Biebera. Myśli, że jak pojawi się tutaj jakaś gwiazda, to może tak po prostu zabierać mi moich, że tak powiem - pomocników? Nie wiem, jak inaczej powiedzieć. Po drugie - chłopak, śpiewający w większości durne piosenki o jakże durnej miłości, miałby brać udział w czymś takim, jak nielegalne wyścigi na obrzeżach Stratford?  Coś mi tu nie gra, z resztą, nieważne.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni swojej kurtki i wsadziłam słuchawki do uszu. Leciała akurat piosenka Adama Lamberta - Whataya Want From  Me, więc przed oczami miałam całe zdarzenie sprzed kilku lat, jednak utworu nie wyłączyłam. Zamyśliłam się w drodze, kiedy z transu wyrwało mnie walnięcie w drzwi, a w sumie dostanie nimi prosto w twarz. Odskoczyłam lekko zszokowana, a słuchawki wypadły mi z uszu.
- Nic Ci nie jest? - spytał zachrypiały głos, który - dam sobie rękę uciąć - należał do jakiegoś chłopaka.
- Tak oczywiście, wszystko w porządku, po tym jak niewinna osoba dostaje drzwiami. - przejechałam ręką po bolącym mnie czole i podniosłam wzrok. Brązowe oczy wpatrywały się we mnie z troską, a słoneczne światło przebijające się przez otwarte drzwi idealnie podświetlało muskulaturę chłopaka i rękaw zrobiony z tatuaży. Musicie mi uwierzyć, gdybym wierzyła w miłość, mogłabym powiedzieć, że zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Mogłabym tak powiedzieć, do czasu, gdybym nie skapnęła się, że drzwiami dostałam od złodzieja, który ukradł mi Ryana.
- Czyli mogę uznać, że nic się nie stało. Spoko, też mam słabość do szklanych drzwi. - tu się zaśmiał, na co ja zareagowałam uniesieniem brwi w górę. - Nie dobra, nieważne. Musze spadać, jeszcze raz przepraszam, za walnięcie drzwiami. Nie było on specjalnie. - i poszedł.
***
Przez połowę drogi zastanawiałam się nad faktem, czy przypadkiem nie rozmawiałam z niejakim Justinem Bieberem. Dzięki obsesji mojej przyjaciółki wiedziałam jak wygląda. Tatuaże były tam gdzie jego, oczy były z resztą takie same. Uczesanie również, styl także. To musiał być on. Jak powiem May, że dostałam od niego drzwiami zacznie się podniecać i znając życie zazdrościć mi, że to mnie staranował, a nie ją. Szczerze? Oddałabym wszystko, żeby to ona dostała szklanymi drzwiami od niego, niż ja. I żeby to ona chodziła - najprawdopodobniej - z wielkim siniakiem na czole, albo chociaż czerwoną plamą. Nieważne. Poza tym, chyba zbyt dużo używam tutaj słowa nieważne.
Po 20 minutach drogi byłam pod domem mojej przyjaciółki. Miałam zamiar wszystko jej opowiedzieć, nie pomijając małego dodatku, a mianowicie zderzenia się z drzwiami popchniętymi przez jej idola. Ciekawe, jaka będzie jej reakcja.
Stanęłam przed drzwiami. Zdążyłam unieść rękę, nie zdążyłam zapukać. W drzwiach stanęła moja przyjaciółka, która na mój widok wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Co Ty masz na czole? - zaśmiała się otwierając mi drzwi.
- Cóż, zastanówmy się. - weszłam do środka zatrzymując się na środku małego korytarza. Odwróciłam się do niej plecami z zadziornym uśmieszkiem. - Pamiątkę, po Twoim ukochanym Justinie.

Justin's POV:
Dziewczyna była niezła, jak na te, które pałętają się po Stratford. Długie, brązowe włosy upięte w kucyk, skórzana kurtka, zwykłe jeansowe rurki i czarne trampki - wszystko idealnie do siebie pasowało. Spodnie ukazywały jej zgrabny tyłek, czym nie pogardziłem. Na szczęście potrafię patrzeć na niektóre rzeczy - albo też i części ciała - tak, aby dziewczyna tego nie zauważyła. Krótko mówiąc, jestem w tym mistrzem. Każdy to wie.
Stanąłem przed samochodem i zagwizdałem sobie pod nosem. Niezła bryka, jak ta z mojego teledysku do Boyfriend. Tylko, że ta przede mną była moja, a nie wypożyczona. Schyliłem się ku sylwetce leżącej pod maszyną i pociągnąłem Ryana za nogi tak, by go stamtąd wyciągnąć.
- Co do cholery! - krzyknął, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Uratowałem Cię księżniczko spod tej bestii. - zaśmiałem się podając mu rękę, żeby pomóc mu wstać. - Jak tam praca nad cudeńkiem?
- Jak zawsze. - wzruszył ramionami. - Samochód, jak samochód.
- Och Ryan! - położyłem dłoń na piersi. - Jak mogłeś tak powiedzieć! Toć to moja jedyna miłość. - podszedłem do samochodu i zacząłem masować jego maskę parskając śmiechem.
- Daj spokój Justin, każdy stąd wie, że możesz mieć każdą, więc nikt nie uwierzy w to, że dziewczyny Cię nie interesują i liczą się dla Ciebie tylko samochody. - zaśmiał się wycierając brudne ręce o jakąś szmatkę, którą najprawdopodobniej wyjął z kieszeni.
Tu miał rację. Jako Justin Bieber mogłem mieć każdą dziewczynę. Z kilkoma się umawiałem, z niektórymi było to coś więcej, ale nie związek na stałe. Jestem jeszcze młody i nie miałem zamiaru wplątywać się w tarapaty miłosne.
- Ryan. - oparłem się o maskę samochodu i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- No? - skinął głową i spojrzał na mnie.
- Co do cholery jasnej w warsztacie robiła dziewczyna? Dziewczyna, która wygląda, jak ciemnota w kwestii samochodów.
- O, tu się zdziwisz Justin. Ma większe pojęcie, niż my razem wzięci. - zaśmiał się.
- Co? Jak to? - zmarszczyłem czoło.
Tak tak Ryan, dziewczyna mogłaby mieć większe pojęcie na ten temat, niż ja? Jakoś nie chciało mi się wierzyć. Wyglądała jak laska, któregoś z tych, którzy się tu ścigają. Pewnie, któryś z tych idiotów, to jakiś jej fagas, czy coś. W sumie, to nie, za wysoka liga jak dla nich. A może to jakaś laska Ryana? Nie wnikałem. Gdyby to była prawda, to pewnie by powiedział - tak sądzę.
- Pamiętasz słynną historię Leandera? - uniósł brwi.
- No tak, to jest ten facet, którego rekordu nie da się pobić. - położyłem palec wskazujący na brodzie. - Hudson wysadził jego samochód w powietrze. Ale co to ma do cholery wspólnego z tamtą dziewczyną? 
- To jego córka.
- Hudsona?
- Nie, idioto! Leandera! - rzucił we mnie brudną ścierką, ściągając z siebie ubranie robocze. - Dziewczyna chce być pierwszą, która weźmie udział w letnich wyścigach. Pomagam jej. - wzruszył ramionami.
- Wow Ryan, znalazłeś sobie laskę? - zagwizdałem.
- Daj spokój. Alyssa poprosiła mnie o pomoc, to jej pomogłem i tyle. - zaśmiał się. - Pomagam jej w przygotowaniu auta, ale na razie musiałem ją wystawić. Czego nie robi się dla słynnego Justina. - pokręcił głową rzucając fartuch roboczy gdzieś w kąt.
- Tak tak. - pokiwałem głową. - Więc mówisz, że ma na imię Alyssa?
- No tak. - spojrzał na mnie podejrzliwie, kiedy na moją twarz wkradł się zadziorny uśmiech. - Nie, Justin...Nie próbuj na niej swoich gwiazdorskich gierek, ona tego nie kupi. - Zbliżył się do mnie, wymierzając mi cios w ramię. - Poza tym, nie jest tego warta.
- Nono. - pokiwałem głową. - To kiedy jest ta impreza?
***
Poprawiłem swoje spodnie i kurtkę przed drzwiami, gdzie odbywała się domówka. Zmierzwiłem swoje włosy i wszedłem do środka. Wszyscy tańczyli do hitu House Party. Kiedy widziałem ich różne pozy - i połowę już wstawionych nastolatków - wybuchnąłem śmiechem. Co oni wiedzą o imprezach? Tyle co nic, więc nie ma nawet o czym dyskutować.
Wzruszyłem ramionami i poszedłem do kuchni z nadzieją, że znajdę tutaj jakieś piwo. Zawiodłem się. Okazało się, że cały prowiant przeznaczony na imprezę, był w salonie.  W miejscu gdzie wszyscy tańczyli i wyglądali mniej więcej jak małpy w zoo - cieszcie się, że nie widzicie tego.
Próbowałem przepchnąć się przez tłum chichoczących nastolatków i poruszających się w rytm muzyki z nadzieją, że szybko uda mi się odnaleźć jakiś stół. Gdy już się przy nim znalazłem, złapałem pierwszą puszkę piwa, którą natychmiast otworzyłem. Upiłem z niej łyk z szerokim uśmiechem. Próbując się odwrócić, jakiś idiota popchnął mnie na co zawartość puszki mojego piwa, wylądowała na dziewczynie stojącej obok mnie. Warknąłem sobie pod nosem i spojrzałem na dziewczynę.
- To nie moja wina, to jakiś idiota mnie popchnął. - odstawiłem puszkę na stół unosząc ręce w obronnym geście. Kiedy zauważyłem, że to dziewczyna - Alyssa - uśmiechnąłem się.- Ładne początki nasze znajomości.
- Jesteś totalnie popieprzonym idiotą! - wrzasnęła przejeżdżając dłonią po swojej mokrej koszulce. - Najpierw drzwi, a teraz puszka piwa!  Co będzie następne?

Od Autorki: Jesteśmy załamane Waszą aktywnością na naszym blogu. Wyświetleń jest już ponad 800, informowanych jest z 10? A w poprzednim rozdziale było tylko 5 komentarzy, gdzie w samym prologu było ich 13? Co z Wami? Ej! My to piszemy dla Was, staramy się rozwinąć akcję. Chyba coś się nam należy, prawda? Następny rozdział doda Ola, po co najmniej 10 komentarzach pod tym rozdziałem. Poza tym - zmieniasz user? Powiadom nas o tym, bo wczoraj wywaliłam dwie osoby z informowanych.
Przy okazji zapraszam Was, na moje drugie opowiadanie o Justinie Too Much.